piątek, 27 marca 2015

Zasadzka


W powyższej mieścinie doszło wczoraj do starcia pomiędzy kiwi Piszcza a moimi finami. Zagraliśmy max attrition z dodatkowym znacznikiem (za 2vp) pod postacią drogowskazu na środku bo scenariusze kampanijne średnio się skalowały do stołu 48"/48".
Graliśmy na 600 punktów na samej piechocie i Piszczu jako support wybrał flamer a ja snajpera.

Zaczynałem z krawędzi w dolnym lewym rogu więc szybko obsadziłem najbliższe budynki i czekałem na poznanie panu Piszcza a ten polegał na puszczeniu wszystkiego swoją prawą krawędzią czyli tą przy lewym górnym rogu. Wykorzystałem to by swoje oddziały na prawej stronie puścić do przodu by się pomału czaiły przy znaczniku.

A na drugiej flance Piszczowi komandosi odkryli, że wychodzenie Finom na ambushu pod lufy na czystym polu nawet na długim nie jest dobrym pomysłem. A chwilę później snajper wygrał klasyfikację na najlepsze wsparcie trafiając obsługanta miotacza w głowę.

Brytyjczycy nie mieli pomysłu na wyciągnięcie finów z budynku po mojej lewej (kitrali się za tymi małymi ruinami) i empirycznie sprawdzili, że szarża nie jest rozwiązaniem. Finowie natomiast zbrojnym wypadem poza mury przypomnieli reszcie herbaciarzy, że 17 się zbliża.

Brytyjczycy w okrążeniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz